Przed jubileuszowym, X Kiwdzyńskim Biegiem Papiernika, pakiety startowe odebrało 2940 biegaczy. Dodając do tego około 2 tysięcy młodych biegaczy, którzy rywalizowali w Dziecięcym Biegu Papiernika liczba uczestników dochodziła do niemal 5 tysięcy.
Start w ulewnym deszczu
-Życzę wszystkim dużo radości z biegania, osiągnięcia zakładanych rezultatów, a być może pobicia rekordów. Dzisiaj pogoda sprzyja biciu rekordów – stwierdził Piotr Klimek, dyrektor kwidzyńskiego biegu papiernika.
Jednak to właśnie pogoda była największą obawą zarówno startujących, jak i organizatorów. Jakby na złość dokładnie z chwilą startu lunął też rzęsisty deszcz, który towarzyszył startującym przez połowę dystansu. Jak się okazało bieganie w takich warunkach przypadło do gustu uczestnikom zawodów. Gdy deszcz skończył padać pogoda stała się wręcz wymarzona dla biegaczy, którzy spokojnie mogli kontynuować swój start.
Biegło się bardzo dobrze
Jednym z zawodników, który pokonał trasę 10 km był Konrad Kosacz z Elbląga.
-Trochę biegam, bo powoli zbliża się czterdziestka – mówi z uśmiechem.
I choć nie był to jego pierwszy start w zawodach, to w Kwidzynie pobiegł po raz pierwszy.
-Chciałem tu wystartować, bo był to dziesiąty, jubileuszowy bieg. Poza tym wiedziałem, że jest dobrze przygotowany – mówi.
Dodaje, że nie odstraszyła go również pogoda.
-Na początku trochę lało, ale później się uspokoiło i biegło się bardzo dobrze, bo nie było za gorąco – podkreśla.
Fajnie się biega na początku
Na czele długiego peletonu wystartował Jacek Hillar z Kwidzyna, który pobiegł z numerem 1. Wylicytował go podczas tegorocznego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
-Fajnie się biega na początku, bo nie bolą tak łokcie – mówi. – To wielka zaleta startowania z pierwszej linii.
Co ciekawe był to pierwszy start kwidzynianina w Biegu Papiernika.
-Wszyscy narzekali, że za gorąco. Co prawda ciepło jest, ale ja nie narzekam – żartował po biegu komentując warunki w jakich przyszło startować zawodnikom.
Jak przyznaje padający deszcz utrudniał bieg tylko na początku.
-Wybiegnięcie z tej bieżni, zabłoconej, pełnej, to było spore wyzwanie. Poźniej, na asfalcie, przestało to już przeszkadzać. Bardziej przeszkadzało to, że 2,5 miesiąca temu miałem operację kolana i musiałem biec odpowiednio ostrożnie – dodaje.
Często rozwiązywały się buty
Joanna Krygel na bieg przyleciała specjalnie z Wielkiej Brytanii. Był to jej trzeci start w kwidzyńskim biegu, choć po raz pierwszy odbył się w deszczowej aurze. W tym roku jakoś specjalnie nie przygotowywała się do biegu dlatego zdecydowała się na strat pod koniec stawki.
-Biegło się naprawdę bardzo dobrze i nawet spodobało mi się bieganie w deszczu – mówi. – Przeszkadzało jedynie to, że trzeba było przeskakiwać kałuże i uważać przy tym na innych biegaczy. Zauważyłam też, że ludziom częściej niż zwykle rozwiązywały się buty, choć nie wiem czy ma to związek z pogodą. Na pewno jednak biegło mi się lepiej niż rok temu. Padający deszcz sprawił, że nie było ani zimno, ani gorąco. Nie trzeba było też pić tak dużo na trasie. Z drugiej jednak strony nie wiadomo jak to by wyglądało, gdyby padało przez cały bieg. Wówczas jednak biegnie się wolniej i trzeba uważać, aby się nie poślizgnąć. Biegłem jednak swoim, równym tempem i jestem zadowolona ze swojego startu – podkreśla J. Krygel
Zaliczyliśmy chyba każdą kałużę
Na końcu stawki, rekreacyjnie biegła również Monika Obojska, ze swoim mężem Przemysławem. Dla niej był to piąty start w „Papierniku”. Mąż wystartował natomiast po raz pierwszy.
-Żona namówiła mnie na start rok temu. Wcześniej biegałem m.in. w Elblągu, Szwecji, ale w „Papierniku” wystartowałem po raz pierwszy – przyznaje.
-Ja natomiast wystartowałam niemal bez żadnego przygotowania. Z uwagi na kontuzję nie mogłam trenować, więc to był mój pierwszy bieg od ubiegłego roku – mówi Monika Obojska.
Oboje byli zachwyceni pogodą.
-Jeśli chodzi o pogodę to początek biegu był lepszy niż koniec – mówi Monika. – Było super, choć zaliczyliśmy chyba każdą kałużę. Jednak im bardziej padało tym było lepiej.
-Na pewno lepiej jak padał deszcz, niż jak po zawodach zaczęła się robić lekka „patelnia” – dodaje Przemysław.
Oboje zapowiadają jednak, że w przyszłym roku wystartują w zawodach ponownie.
Warto dodać, że w tym roku około tysiąca osób wystartowało po raz pierwszy.
Napisz komentarz
Komentarze