Słoneczna wrześniowa sobota nie zapowiadała tragedii, która rozegrała się tego dnia. Wiedziano, że pan W. poszedł, jak to miał w zwyczaju, łowić ryby na jeziorze Orkusz. Pływający pusty ponton wcale nie musiał oznaczać przecież tragedii. Kiedy jednak 55-letni mieszkaniec Laskowic nie zjawił się w Sypanicy, gdzie pomagał przy pracach gospodarskich u swojego szwagra, rodzina rozpoczęła jego poszukiwania. Z Laskowic do Sypanicy nie jest przecież daleko, zaledwie 4 km.
Cała wieś się skrzyknęła, aby pomóc w poszukiwaniach
Wystarczyła tylko chwila, a cała wieś została postawiona na nogi. Z brzegu widziano pływający po wodzie gumowy ponton. Początkowo nie przyjmowano do wiadomości, że mogło dojść do utonięcia. Kiedy poszukiwania na lądzie nie dały żadnego rezultatu, a nikt z mieszkańców nie widział zagonionego wędkarza, na pomoc zostali wezwani strażacy z Prabut. Przybyli strażacy przeczesywali miejsca gdzie prawdopodobnie mogło dojść do tragedii. Niestety, ich poszukiwania zakończyły się fiaskiem. Z pomocą do Laskowic przyjechali też płetwonurkowie ze Specjalistycznej Grupy Ratownictwa Wodno-Nurkowego z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 2 w Gdańsku. To oni odnaleźli ciało mieszkańca Laskowic kilkadziesiąt metrów od brzegu, na głębokości około 3 metrów.
Napisz komentarz
Komentarze