Po gazowym eldorado nie pozostało praktycznie nic poza drogą, zniwelowanym terenem i zasianym poplonem.
Jednak jeszcze kilkanaście miesięcy temu oczom przejeżdżających tędy kierowców ukazywał się widok dotąd niespotykany w naszej okolicy. Dziesiątki kręcących się ludzi, ciągle podjeżdżające samochody, kontenery, w których mieszkali pracownicy i urządzenia spotykane w miejscach, gdzie gaz jest na wyciągniecie ręki. Do tego liczne zakazy, w tym zabraniające wstępu na teren wiertni, a nawet zakaz fotografowania. Dziś po pilichowskiej wiertni pozostały już tylko wspomnienia i zdjęcia przypominające marzenia o gazowej potędze.
Napisz komentarz
Komentarze