Krzysztof Michalski, zastępca wójta gminy Kwidzyn, przyznał, że jego słowa mogły wprowadzić mieszkańców w błąd i przeprosił właścicieli nieruchomości podczas sesji rady. Komisja rewizyjna odrzuciła jednak skargę właścicieli twierdząc, że mogła rozpatrywać tylko prawidłowość naliczenia opłaty, a nie słowa wójta.
Wójt nie złamał prawa
Franciszek Sokołowski, przewodniczący komisji rewizyjnej, uważa, że wójt nie złamał prawa w zakresie naliczenia opat. Przyznał jednak, że czym innym jest kwestia uzgodnień pomiędzy władzami gminy, a mieszkańcami w tej sprawie.
-Gmina ma obowiązek naliczenia opłaty adiacenckiej. Skarga, w której wnosi się, aby jej nie naliczać lub obniżyć, jest więc niezasadna. Nie możemy tego zrobić. Inną rzeczą jest kwestia komunikacji, czyli uzgodnień mieszkańców z panem wójtem. To wychodzi jednak poza zakres działalności rady. Chcę, żeby było to dobrze zrozumiane. W myśl obowiązujących przepisów nie możemy więc uznać tej skargi za zasadną. Jako rada musimy podjąć taką decyzję - wyjaśnia Franciszek Sokołowski.
Ponieśli podwójne koszty
Właściciele działek twierdzą, że narażeni zostali na podwójne wydatki, godząc się partycypować w kosztach gminnej inwestycji. Wojciech Małkowski, mieszkaniec Grabówka, zwraca uwagę, że gmina zobowiązała się do pokrycia kosztów materiałów, a właściciele nieruchomości do pokrycia m.in. kosztów robocizny.
-Gdybym wiedział, że ta inwestycja będzie mnie kosztowała podwójnie to nie zainwestowałbym w nią swoich pieniędzy. Zainwestowałem w budowę kanalizacji, za co naliczony został mi jeszcze podatek, choć pan wójt zapewniał mnie, że nie będzie on naliczony. Obecnie straciłem pieniądze i gmina mi ich nie zwróci. Gdyby inwestycja została przeprowadzona tylko przez gminę, to zapłaciłbym jedynie podatek adiacencki. Czuję się oszukany przez pana wójta, gdyż zapewniał, że tej opłaty nie będzie. Nie jestem urzędnikiem i nie muszę znać się na wszystkich przepisach, ale jeżeli ktoś pełni odpowiedzialną funkcję to za swoje słowa powinien ponosić jakieś konsekwencje. Zwróciliśmy się więc do rady gminy, gdyż nasze rozmowy i wysyłane pisma nie przyniosły skutku. Chcielibyśmy, aby ta sprawa nie została bez echa. Podatek został już naliczony i my te pieniądze zapłacimy, ale nie może być tak, że jako podatnicy i obywatele jesteśmy gnębieni i oszukiwani zgodnie z przepisami – uważa Wojciech Małkowski.
Zastępca wójta przeprosił
Mieczysław Parafianeczuk z Grabówka twierdzi, że zastępca wójta gwarantował, że w przypadku partycypacji w kosztach gminnej inwestycji, właściciele zostaną z tej opłaty zwolnieni. Mieszkańcy wyliczają, że na inwestycję wydali ponad 15 tys. zł. Gmina naliczyła im jeszcze opłatę adiacencką w wysokości 17,6 tys. zł. Poza tym partycypowali także w kosztach budowy przyłącza do jednej z działek, której właściciel nie chciał uczestniczyć w inwestycji.
Krzysztof Michalski, zastępca wójta gminy Kwidzyn, nie ukrywa, że pomylił się informując mieszkańców o tym, że nie będą ponosili dodatkowych kosztów związanych z opłatą adiacencką.
-Przepraszam za to, że w sposób nieświadomy wprowadziłem w błąd. Wynikało to z mojej niedostatecznej wiedzy na temat stanu prawnego. W międzyczasie zmieniały się przepisy i nie miałem wiedzy na ten temat. Stąd wynikała moja deklaracja, że opłaty adiacenckie nie zostaną naliczone – przeprasza Krzysztof Michalski.
Zastępca wójta gminy Kwidzyn dodaje, że rozumie iż mieszkańcy mogą czuć się oszukani, ale jego działania nie były celowe.
Mieszkańcy proszą o zadośćuczynienie
Andrzej Lis, radny gminy, zwraca uwagę, że zastępca wójta już wcześniej przyznał się do błędu.
-Powiedział, że zrobił źle i można go oddać do sądu. Tak się nie postępuje. To nie przystoi osobie na takim stanowisku. Prosiłem o jakieś zadośćuczynienie dla mieszkańców, którzy ponieśli duże koszty. Mogli te pieniądze przeznaczyć na upiększenie swoich działek, robiąc ładniejszy płot czy elewację, ale przeznaczyli je na wspólną inwestycję i zostali przez to naciągnięci na większe koszty. Nadal uważam, że należy się mieszkańcom rewanż za tę pomyłkę. Należy na tej drodze ułożyć płyty jomba lub wybudować oświetlenie. Potrzebny jest chociaż taki gest, aby poczuli się jak wartościowi mieszkańcy gminy. W tej sprawie nie chodzi tylko o zastępcę wójta, ale o całą radę – uważa Andrzej Lis.
Ewa Nowogrodzka, wójt gminy Kwidzyn, rozumie, że mieszkańcy mogą czuć się oszukani. Wyjaśnia jednak, że opłaty zostały naliczone zgodnie z obowiązującymi przepisami.
-Dotychczas nie mieliśmy przypadku, aby naliczać opłatę adiacencką dla osób, które uczestniczyły w kosztach inwestycji. Nie możemy od razu stwierdzić jaka i czy będzie naliczona opłata adiacencka. Możemy to ustalić po wycenie nieruchomości.
Koszty ponoszone przez właścicieli odliczane były od naliczonej opłaty. Zmieniło się to jednak tak, że wyliczamy wartość nieruchomości przed wybudowaniem i po wybudowaniu. Powstaje wówczas różnica, która jak się okazuje jest dość spora - wyjaśnia Ewa Nowogrodzka.
Winni rzeczoznawcy?
Właściciele działek zwracają uwagę, że rzeczoznawcy wykonują wyceny w ogóle nie odwiedzając działek. Ich zdaniem, gdyby wykonywali wyceny na miejscu, być może opłata adiacencka nie zostałaby naliczona. Ewa Nowogrodzka wyjaśnia, że rzeczoznawcy wybierani są w drodze przetargu i gmina nie ma wpływu na to w jaki sposób dokonywana jest wycena.
-Możemy się nie zgodzić, jeżeli do porównania brane są działki spod Olsztyna. Pilnujemy tylko tego, żeby były to działki tylko z gminy lub powiatu – wyjaśnia Ewa Nowogrodzka.
Po dyskusji właściciele działek uznali, że swego rodzaju zadośćuczynieniem byłoby, wnioskowana przez radnego Andrzeja Lisa, budowa oświetlenia przy drodze położonej w sąsiedztwie działek. Wójt gminy poprosiła o przygotowanie wniosku mieszkańców w tej sprawie. Zadowolony z osiągnięcia kompromisu jest Henryk Ordon, przewodniczący rady gminy Kwidzyn, która podkreśla, że takie rozwiązanie jest swego rodzaju światełkiem w tunelu w tym sporze pomiędzy właścicielami działek w Grabówku, a władzami gminy.
Napisz komentarz
Komentarze