- Komornicy zdecydują o naszym losie jeśli nie zmieni się sytuacja. Ceny rzepaku i zbóż w tym roku są poniżej kosztów produkcji. Może polskiemu rządowi zależy, żeby zlicytował polskiego rolnika. Nam została tylko polska ziemia. Mówią, że mamy iść z naszymi problemami do Unii Europejskiej, a przecież taki minister czy premier powinni nas reprezentować. Mamy takie poczucie jakbyśmy byli ich wrogami – oburza się Wiesław Świderski, rolnik z Gniewskiego Pola w gminie Kwidzyn i organizator protestu rolników z powiatu kwidzyńskiego.
Dodaje o, że Tadeusz Nalewajk, wiceminister rolnictwa, z którym spotkali się rolnicy podczas protestu w Grudziądzu, nie zaproponował żadnych rozwiązań problemu i negocjacje zakończyły się fiaskiem.
- Rzepak sprowadzany jest z Ukrainy. To „świecący”, skażony rzepak z Czarnobyla. Nie możemy pozwolić, aby był sprowadzany w cenie 700 zł za tonę. W ubiegłym roku za tonę rzepaku płacono ponad 2 tys. zł. Obecna cena nie pokrywa kosztów produkcji. Nie jesteśmy pazerni. Wystarczy nam 1700, a nawet 1600 zł. Tylko wtedy będzie można chociaż pokryć koszty produkcji. Tak samo źle dzieje się z pszenicą. W ubiegłym roku za tonę płacono ok. 1000 zł, a obecnie proponuje się nam 500 zł, a za żyto nieco ponad 300 zł. Cena pszenicy powinna być w granicach 800 zł - twierdzi Wiesław Świderski.
Świderski dodaje, że obecny protest miał tylko ostrzegawczy charakter.
- Wracaliśmy z Grudziądza i chcieliśmy także tutaj pokazać swoje niezadowolenie, ale nie wykluczamy zaostrzenia protestu, jeśli nie spełnione zostaną nasze postulaty. Wiem, że inne województwa także zaczynają się organizować - podkreśla Wiesław Świderski.
Józef Majrowski, rolnik z Pastwy, uczestniczył w dwugodzinnym spotkaniu z wiceministrem rolnictwa w Grudziądzu.
- Nie usłyszałem nawet, żeby minister przyznał, że jest problem i spróbuje go rozwiązać. Może przez ministerstwo czy przez premiera? Usłyszałem tylko, że nic nie można zrobić, bo rzepak nie jest reglamentowany. Można go sprowadzać w dowolnych ilościach. A co z naszym rzepakiem? Minister ma pewne instrumenty, których może użyć. Jest spółka Agencji Rynku Rolnego Elewarr, zajmująca się magazynowaniem i przechowywaniem zbóż, rzepaku i innych surowców rolniczych. Spółka, opierając się nawet na cenie podawanej przez MATIF, może wytyczać pewne granice cen. Dzisiaj cena podawana przez MATIF to 1500 zł za tonę rzepaku. Te mniejsze podmioty wzorują się na spółce Elewarr. Czy minister skorzysta z tych instrumentów, nie wiadomo. Te wszystkie ładne ciągniki, które brały udział w proteście, są kupione za kredyty. Układaliśmy biznes plany, w których ujęte są inne ceny za rzepak i pszenicę. To nie było 900 czy 700 zł za rzepak czy 500 za pszenicę. Jeśli gospodarstwo nie będzie na plusie, to bank zaliczy je do gorszej grupy i będzie musiał utworzyć rezerwę. Taka sytuacja uderza także w banki oraz w osoby pracujące w gospodarstwach. Czy ministerstwo tego nie widzi – pyta Józef Majrowski.
Jarosław Szwedowski rolnik z Janowa zwraca uwagę, że obecne ceny są nie do przyjęcia.
- To ceny poniżej kosztów produkcji. Jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie to nierealne, aby jakiekolwiek gospodarstwo się utrzymało – podsumowuje Jarosław Szwedowski.
Napisz komentarz
Komentarze