Dodajmy, że poszukiwanie takich miejsc to już trend ogólnopolski. Tego typu wrażeń szuka coraz więcej zapaleńców. Do tego muzycy, raperzy, fotografowie – zorientowali się, że opuszczone miejsca to idealny plener, tło do teledysku lub opowieści dokumentalnej z przeszłości...
Początki...
Nasi rozmówcy znają się od dziecka, chociaż ich drogi się rozeszły po paru latach połączył ich wspólny projekt pn.: Niewystraszony Urbex. Mają fan page na Facebooku, kanał n YouTube, który odwiedzają tysiące internautów. Udzielali wielu wywiadów. Byli nawet gośćmi jednej z telewizji śniadaniowych.
Paweł - 27 lat i Adam – 31 lat. Na co dzień stateczni ojcowie, mężowie i sumienni pracownicy fabryk, ale po godzinach zamieniają się w poszukiwaczy przygód. Planują swoje eskapady w najmniejszych szczegółach, typują kilka miejsc, obmyślają marszrutę. Zabierają mapy, GPS, kamery, aparaty i ruszają w drogę. Ponieważ jedno miejsce może nie wypalić zawsze mają w zanadrzu do „ustrzelenia” kilka obiektów do eksploracji. Nigdy się nie włamują, jeżeli dane miejsce jest zamknięte na kłódkę – odchodzą. Do obrony przed zwierzętami zabierają jedynie gaz pieprzowy.
- Wszystko zaczęło się od Adama, który jeździł busem do Belgii – wspomina Paweł. - Tam pewnego dnia zwiedził ruiny zamku. Nagrał film. Zrobił zdjęcia, a potem wszystko to opublikował. Bardzo mu się spodobało. Tym bardziej, że pomysł chwycił i internautów oraz subskrypcji przybywało. Praca nad montażem, obróbka zdjęć tak go wciągnęły, że postanowił wejść w to głębiej. Początkowo chodził na „akcje” z kolegą, potem minął rok, tamten kolega musiał zrezygnować, a ja zacząłem pracować z Adamem, który mnie w wciągnął w pomysł. Początkowo mówiłem: „mam żonę i dzieci. Nie wiem czy dam radę to wszystko połączyć...” Ale powiedział sprawdź, zobacz czy dasz radę.
Pierwszy wypad
Po tej rozmowie był już tylko pierwszy wypad w nieznane. W weekend zwiedzali po 4-5 tajemniczych miejsc. Paweł zajmuje się logistyką. Opracowuje trasę. Zbiera informacje i nanosi je na mapy. Sprawdza przed wyprawą czy wszystko jest aktualne. Adam zajmuje się sprawami technicznymi. Ma profesjonalny program do montażu i obróbki wideo. Mają sportowe, szerokokątne kamery Go Pro Hero 8, które mają dobrą stabilizację. Zdjęcia robią też smartphonami.
Do tego małe latarki czołowe z dobrą jasnością, panele ledowe do kamer...
- Pierwszym miejscem jakie zwiedziliśmy był opuszczony bunkier łącznościowy w Wielkopolsce. Zrobił na mnie ogromne wrażenie – wspomina Paweł. Wewnątrz tego miejsca zachowały się nawet puste szafki pancerne, dające pole do popisu wyobraźni. Stare transformatory, cele więzienne z drzwiami grubości 40 cm. Gdy zbliżaliśmy się do bunkra czułem dreszczyk emocji. Ściemniało się. Do tego miejsca szliśmy przez las, ale było to ekstra uczucie! Bardzo mi się spodobało, chociaż nie wiedziałem czy za rogiem nie czai się jakieś zwierzę albo obcy człowiek...
Nie z każdego miejsca powstaje film. O zwiedzanym obiekcie najpierw starają się dowiedzieć jak najwięcej: z jakich lat pochodzi, kto tam mieszkał, jaka historia się z nim wiąże. Szczególnie podobają im się opuszczone domy, kogoś lub rodziny, która w pośpiechu je opuszczała. Natrafiają w takich nieruchomościach na łóżka, stoliki, gdzie stoi jeszcze cukierniczka, a na krześle obok komórka z lat 90-tych. Raz we wiaderku stał... nie opróżniony węgiel! Innym razem natrafili w innym domu na białą suknię ślubną. Z jednej strony było to upiorne, a z drugiej wyglądało to jakby panna młoda musiała wyjść za chwilę. Oczywiście było pełno kurzu i pajęczyn niemniej stał stolik, a na nim telewizor, dalej pilot... Domek starego małżeństwa... po prostu.
- Jest nam bliższa północ, ale u nas takich obiektów do penetracji jest stosunkowo mało – przyznaje – Na Pomorzu jednak mamy zamiar dostać się do torpedowni, gdzie jest mnóstwo starych dział. Jeśli chodzi o bunkry, opuszczone domki, kościółki, to nigdy nie zdradzamy lokalizacji. Przynajmniej... osobom z zewnątrz. Mamy jednak zaufaną grupę na Facebook'u, gdzie dzielimy się tego typu informacjami. Naszym celem jest jedynie wejście, zapoznanie się z obiektem, zrobienie zdjęć i wyjście nie niszcząc niczego. Obawiamy się, że jeżeli zdradzilibyśmy zbyt wielu osobom nasze plany, to z wielu ciekawych miejsc nic by się nie ostało. Często jest jednak tam, że dowiadujemy się o takich lokacjach od naszych widzów.
Pogodzić pasję z rodziną
Natykają się na westfalki, piece kaflowe, pamiątki znane z dzieciństwa. Raz znaleźli „coś” co wyglądało jak metalowy płaskownik ok. 50 cm z dziwną końcówką.
- Kompletnie nie wiedzieliśmy co to. Dopiero w komentarzach dowiedzieliśmy się, że było to narzędzie do wyważania kamienia szlifierskiego! Na końcu były trzy rolki zębate. Sam nigdy bym na to nie wpadł. I to w opuszczonym domu w piwnicy! Dość często natrafiamy na dziwne przedmioty. Badamy głównie domu z początku XX w.; z lat 60-90-tych, rzadziej starsze. Często poznajemy wiek domu z kalendarzy, które pozostawiono. Gdy jest on wydzierany sprawa staje się bardzo prosta (śmiech). Oczywiście dużo w tym domysłów. Czasem udaje się porozmawiać z właścicielem. Nie było ich dużo, bo ciężko znaleźć osoby, które chcą coś zdradzić lub zezwolić na rozejrzenie się.
Kiedyś natrafiliśmy na piękne szkice na brystolu oraz z malunkami farbami. Znaleźliśmy 5-6 projektów okładek płyt Depeche Mode (był napis). Ale poza tym domek był bardzo zwyczajny. Ale pracownia to było coś. Było to w Kujawko – pomorskim przy drodze szybkiego ruchu.
Nie da się ukryć, że w swoje eksploracje sporo zainwestowali, jednak część pieniędzy udaje się pozyskać z tej działalność. Niewielkie wpływy z YouTube wystarczyły na zakup odzieży ochronnej i butów trekingowych. Czasem serwis streamingowy sfinansuje paliwo, a resztę cóż – trzeba wyłożyć z własnej kieszeni.
- Mamy rodziny i po dwoje dzieci: Adam córki: 6- i 9-letnią, a ja 2-latka i 3-latkę. Wyjeżdżamy w teren na weekend raz na 2-3 miesiące. Informujemy nasze żony, gdzie jesteśmy. Po dotarciu na miejsce dzwonimy, żeby się nie martwiły. Początki były takie, że spaliśmy w samochodzie. Latem śpimy w namiotach. W takich miejscach najbardziej interesuje nas przeznaczenie nietypowych miejsc. Trafiliśmy np. do fabryki kanapek, a tam na kadzie, stoły... Czasami prowadzimy własne dochodzenie. Pytamy się nawzajem co mogło się tam dziać. Raz znaleźliśmy lokum strażaka. Widzieliśmy pozostawione dokumenty, hełm... Zdarza się, że internauci prostują nasze podejrzenia. W opuszczonej cegielni zaskoczył nas ogrom bardzo nietypowego pieca do wypalania cegieł. Dookoła był wielki korytarz z wózkami z niewypalonymi cegłami. Natknęliśmy się też na solidną wciągarkę. Sama nieruchomość była podłużna. W sumie to zakłady pracy, fabryki, manufaktury stanowią 40 proc. naszych eksploracji. Reszta to stare domy. Znajdujemy w nich masę dokumentacji i stare albumy rodzinne pełne archiwalnych fotografii. Wbrew pozorom pełno segregatorów odnajdujemy też w opuszczonych firmach czy zakładach. Natykamy się też m.in. na kroniki zakładowe.
Kwestie prawne i zjawiskowe
Nikt nie lubi jak mu się ktoś kręci po terenie. Niewystraszeni uważają, że nie włamują się. Wchodzą przez otwarte drzwi, niczego nie niszczą. Nigdy jednak nie zdarzyło się, że gospodarz/właściciel miejsca powie: „Dobra chłopaki. Wchodźcie! Oglądajcie wszystko, tylko zróbcie mi z tego ciekawą opowieść!”. To marzenie „ściętej głowy”. Kilka razy było tak, że byli po prostu przeganiani, wypędzani przy... głośnych pokrzykiwaniach.
- Raz otrzymaliśmy prośbę o zbadanie obiektu, w którym jak twierdziła osoba zgłaszająca sprawę „ktoś woła kobietę”. Pojechaliśmy tam. W środku nocy trafiliśmy do domu opuszczonego prawdopodobnie w latach -90-tych, w każdym razie przed 2000 r. Dom był w stanie nienaruszonym z uszkodzonym stropem. Pochodziliśmy trochę, wołając „panią Halinę”. Natrafiliśmy jedynie na... natrętną muchę. Był tam jednak dziwny klimat. Mamy też zdjęcia z innego domu, w którym trzech właścicieli z rzędu się powiesiło. Znalazły ich żony. I tam nagrywaliśmy wideo. Okazało się, że padało tam bydło. Nie wiadomo czemu? Panowała tam dziwna aura. Podczas naszej wizyty działy się tam dziwne rzeczy. Gdy Adam zostawił otwarte drzwi wejściowe, wracając zastał je zamknięte na skobel, a wcześniej nie słyszał żadnego dźwięku! Przemieszczając się usłyszeliśmy huk, a nic nie było. Wyłączyła mu się kamera, a bateria była w porządku! Mamy to nagrane. Lodówka była otwarta, a gdy wracaliśmy... zamknięta. Było to na Pomorzu... Strasznie dziwne miejsce, a włosy stawały dęba!
Mimo tych wszystkich przygód, czasem jak widać dziwnych, nie znika zapał do eksploracji. Grupa apeluje by nie niszczyć takich pozostałości, bo wiele osób chyba czerpie przyjemność z niszczenia takich obiektów. Wielokrotnie natrafiają na zdewastowane domy z dziurami w dachu, powybijanymi oknami, pokradzionymi dachówkami...
Ewidentnie ktoś czerpie z niszczenia przyjemność! Paweł i Adam proszą, by nie robić tego, bo takie miejsca są niezwykłe, potrafią zaskoczyć, przekazać pewną wiedzę/historię. Niejednokrotnie pozwalają się wiele się nauczyć. Bo to pamiątki... po nas.
Wawrzyniec Mocny
Napisz komentarz
Komentarze