Jednostki ochotniczych straży pożarnych, które funkcjonują w ramach ratownictwa drogowo-pożarniczego są systematycznie sprawdzane. O tym, kiedy będzie przeprowadzony próbny alarm nikt ze strażaków danej jednostki nie jest informowany. O alarmie nie został również powiadomiony gminny komendant OSP Tomasz Szczęsny.
-Takie ćwiczenia mają na celu sprawdzić gotowość strażaków do niesienia pomocy. Kiedy wybuchnie pożar czy doszło do wypadku drogowego cenna jest każda minuta. Cieszę się, że strażacy, z których większość pracuje zawodowo, chcą nieść pomoc. Te ćwiczenia tylko udowodniły, że nasi strażacy są gotowi do jej udzielania – powiedział Tomasz Szczęsny.
Zmieścili się w wyznaczonym czasie
Standardowo, zastęp pożarniczy ochotniczej straży pożarnej powinien wyjechać na akcję maksymalnie w czasie kwadransa od otrzymania powiadomienia. Gardejskim strażakom wystarczyły zaledwie 4 minuty aby dotrzeć do remizy, ubrać się i wyjechać z garażu. Goście z Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej sprawdzali również ubiory strażaków biorących udział w akcji.
-Strażacy, wyjeżdżając do wypadku czy pożaru, muszą być odpowiednio ubrani i wyposażeni. Nie mogą przecież zapomnieć o butach, hełmach czy aparatach tlenowych. Czasu mają na to bardzo niedużo, kiedy w grę wchodzi ratowanie ludzkiego dobytku albo życia. To wszytko może być się przecież przy niesieniu pomocy osobom poszkodowanym. Kontroli podlegał również sprzęt pożarniczy w tym piły łańcuchowe, agregaty prądotwórcze, urządzenia hydrauliczne – informował młodszy brygadier Tomasz Szulc z KW PSP w Gdańsku.
Popełnili tylko drobne błędy
Nie tylko alarmowanie i sam wyjazd do akcji gaśniczej był kontrolowany. Ćwiczenia zakładały również to, że zastęp przyjedzie do warsztatu samochodowego, gdzie wybuchł pożar i zostały poszkodowane dwie osoby. Utrudnieniem dla strażaków było również zabezpieczenie w płonącym pomieszczeniu butli z gazem. Osoby poszkodowane zostały wyniesione na zewnątrz, a biorący udział w akcji ratownicy udzielili im pomocy. Osoby poszkodowane musiały być ponadto pod opieka ratowników do czasu przyjazdu karetki pogotowia. Jak podkreślił młodszy brygadier Tomasz Szulc, w trakcie tej części akcji było kilka drobnych uchybień, które w ogólnej ocenie nie wpłynęły na dobra ocenę ćwiczeń. Po zakończeniu akcji podsumowano jej przebieg oraz omówiono popełnione błędy.
Napisz komentarz
Komentarze