Franusiowi pomagają wolontariusze, którzy codziennie go odwiedzają, aby uczestniczyć w jego rehabilitacji prowadzonej według metody Glenna Domana. Program rehabilitacji układa zespół specjalistów z Instytutu Terapeutycznego przy Fundacji "Daj Szansę" w Toruniu. Ćwiczenia, które zajmują dziennie od półtorej nawet do dwóch godzin, wykonywane są każdego dnia w domu przez rodziców przy dużym udziale wolontariuszy.
- Spoczywa na nich zatem ogromna odpowiedzialność za powodzenie programu oraz w konsekwencji za postępy w rehabilitacji naszego Franusia. Główne ćwiczenie, zwane paterningiem, wymagają współdziałania trzech osób, cierpliwości oraz wytrzymałości nie tylko fizycznej, ale także psychicznej np. na płacz i protesty dziecka. W ogóle kontakt z tak małym dzieckiem dotkniętym niepełnosprawnością wymaga dużego wyczucia, empatii i ogromnej odpowiedzialności. Takich właśnie wolontariuszy udało się nam znaleźć. Większość z nich wywodzi się z harcerstwa, z drużyny druha przewodnika Tomasza Wiśniewskiego, przyjaciela rodziny, który znalazł dla Franka pierwszych ochotników - mówią Aleksandra i Józef Sikorscy, rodzice chłopca.
Przyznają, że początkowo bali się, że będą zmuszeni zrezygnować z realizacji programu, gdyż bardzo trudno było znaleźć chętnych do ciężkiej, codziennej pracy z ich dzieckiem.
- Dziś wiemy, że nasze obawy okazały się zupełnie niesłuszne. Nasi wolontariusze, mimo młodego wieku, to osoby w stu procentach godne zaufania, bardzo odpowiedzialne i dojrzałe - przyznaje Józef Sikorski, tata Franka.
Rodzice Franka dodają, że wolontariusze wnieśli do ich domu bardzo dużo radości, spontaniczności i ciepła.
- Dzięki nim odżyliśmy psychicznie i czerpiemy radość ze żmudnej rehabilitacji. Nie mam wątpliwości, że Franuś ich kocha, a oni kochają jego. Stali się naszą rodziną. Niepostrzeżenie stali się również specjalistami od rehabilitacji. Świetnie orientują się w potrzebach Franka, mają przy tym bardzo dużo wyczucia i odwagi. Jeśli ktoś nie może przyjść, organizuje zastępstwo. Organizują również pomoce do ćwiczeń. Działają jak mała, dobrze zorganizowana firma. Płaczą ze wzruszenia, gdy widzą postępy Franusia. Choć wiem, że robią to bezinteresownie, to jednak ważne jest dla mnie, aby usłyszał o nich "świat". Nie do opisania jest wdzięczność, którą odczuwam jako matka - dodaje Aleksandra Sikorska, mama chłopca.
Dzieci z porażeniem mózgowym muszą być rehabilitowane codziennie. Według rodziców rehabilitacja w domu przynosi bardzo duże korzyści. Jest stosunkowo tania, regularna oraz wiąże się ze znacznie mniejszym stresem dla dziecka.
- Nie tylko Franuś rozwija się przy wolontariuszach. Również oni wybrali bardzo mądry sposób rozwoju i codziennie zdają być może najważniejszy w ich życiu egzamin dojrzałości. Przed nami i Franusiem jeszcze bardzo długa droga. Łatwiej będzie ją pokonać mając takich przyjaciół. Chcemy podziękować naszym wspaniałym wolontariuszom: Patrykowi Szatkowskiemu, Aleksandrze Paśko, Aleksandrze Kozłowskiej, Agnieszce Gierczak, Patrycji i Dominice Wójcik z Gimnazjum nr 2 oraz Karolinie Babiel z I LO, a także ich rodzicom, którzy nam zaufali i zgodzili się na takie poświęcenie ze strony ich dzieci. Polecamy też rodzicom, którzy mają podobne problemy metodę Domana - mówi Aleksandra Sikorska.
Wszystkich którzy chcieliby pomóc Franusiowi np. poprzez przekazanie 1% podatku lub dowiedzieć się czegoś więcej o metodzie Domana, zachęcamy do kontaktu z rodzicami Franusia za pośrednictwem redakcji Kuriera Kwidzyńskiego.
Pomóżmy Franusiowi
KWIDZYN. Kosztowna rehabilitacja. Franuś ma 2,5 roku. Choruje na dziecięce porażenie mózgowe. Jego rozwój wymaga ciągłej rehabilitacji. Wiąże się to z dużymi kosztami. Aleksandra i Józefa Sikorski, rodzice chłopca nie w stanie pokryć wszystkich kosztów związanych z zabiegami, które mają chłopcu przywrócić pełną radość życia.
- 01.04.2008 00:02 (aktualizacja 31.03.2023 18:31)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze