Barwna impreza Gniewa nie mogłaby się odbyć gdzie indziej niż na zamku w Gniewie! Już od godziny 15-tej trwały pokazy rycerskie i nieco zaskakujące walki na grube maczugi w pełnych zbrojach, konno. Tego dnia oglądaliśmy jeszcze gonitwy rycerskie z mieczem, włócznią i kopią, a na koniec - widowiskowy turniej joustingowy na kopie gniewskich rycerzy, polegający na skruszeniu kopii bądź wyrzuceniu przeciwnika z siodła (punktowane).
Było niebezpiecznie, bo jedna z walk ku przerażeniu publiczności skończyła się wbiciem drzazgi kopii w hełm rycerza. Na szczęście doznał on jedynie drobnego urazu. Ale drzazga była... wbita we wlot hełmu, na szczęście poniżej oka.
Walki na kopie są bardzo widowiskowe, ale też niezwykle niebezpieczne z czego widownia nie do końca zdaje sobie sprawę. Nawet kasztelan gniewski Jarosław Strurczyński przyglądał się zmaganiom z unieruchomioną nogą, na skutek szarży na koniu. Mimo to zgodził się powiedzieć parę słów.
- Mogę mówić o pewnej ewolucji tego turnieju. Miał on swoje lepsze i gorsze edycje i niestety przez pandemię COVID-19 straciliśmy łączność ze światem – ocenia Jarosław Sturczyński. - W przeszłości mierzyły się w Gniewie reprezentację 4 kontynentów (6 krajów nawet tak dalekich jak Australia i Nowa Zelandia). Teraz zakres jest mniejszy, też dlatego że koszty takich zawodów są ogromne. Ale wykorzystujemy to, że naszych – bardzo dobrych rycerzy gniewskich, jest wystarczająco dużo byśmy mogli rozegrać turniej między sobą. I tak jest w tym roku. Zmierzy się 6 z 8 rycerzy gniewskich. Nie ma drugiego miejsca w Polsce i na świecie, które mogłoby zgromadzić tylu świetnych rycerzy co w Gniewie.
Dodajmy, że siódmym rycerzem jest kontuzjowany J. Sturczyński, a ósmym jest urlopowany rycerz, którego drzazga trafiła w oko...
Zapytaliśmy czy jest szansa, by Gniew wrócił do formuły zawodów międzynarodowych lub ogólnopolskich. Niestety tu wielką rolę grają koszty. Potrzebne byłoby wsparcie wielu instytucji współpracujących ze sobą.
- Na pewno warto byłoby to kontynuować, bo to jest tradycja tego miejsca – stwierdza kasztelan gniewski. - Kiedyś na świecie mówiło się, że przyjechanie na turniej na zamek gniewski, to marzenie każdego joustera. Jest ich na świecie ok. 250. Dziś to marzenia nadal jest w ich sercach, ale brakuje potencjału organizacyjnego: scenografii, bazy, doświadczenia. A jesteśmy czołówką światową, co daje taką szansę i jest zresztą wykorzystywane w rozmaitych produkcjach filmowych i dokumentalnych.
Dodajmy, że obecna kontuzja nie jest jedyną J. Sturczyńskiego. Miał już złamane żebra, a nawet kontuzjowany kręgosłup. Ma na koncie 36 turniejów (13 wygranych). Nie było jednak turnieju, z którego by nie wrócił z drobną bądź poważniejszą raną. Wymieńmy tylko kilka zwycięstw w turniejach joustingowych: 2013 Tournament of The Phoenix – California, USA, 2015 Easter Tournament – Royal Armouries Musem Leeds, W. Brytania, 2015 Arundel International Tournament – Arundel Castle, W. Brytania, 2017 Turniej Króla Jana III – Zamek Gniew.
Mimo wszystko tegoroczna edycja XXXII Turnieju Rycerskiego była bardzo udana. Zapewniła żyłkę emocji oraz zgromadziła tłumy na zamku gniewskim. Z całą pewnością warto sprawić, by turniej ten na nowo ożywiał warownię i cały region kociewski.
Patronat nad imprezą objął burmistrz Gniewa – Maciej Czarnecki.
(tomm)/Fot. W. Mocny
Napisz komentarz
Komentarze