Żołnierzom sowieckim wystarczyło zaledwie kilka dni aby rozbić niemiecką obronę. W bardzo szybkim tempie Armia Czerwona zbliżała się do ówczesnego Marienwerder. W wyniku przymusowej ewakuacji, zarządzonej przez władze niemieckie, w ciągu kilku zimowych, styczniowych dni 1945 roku, aż 99 procent ówczesnych mieszkańców dzisiejszego powiatu kwidzyńskiego opuściło rodzinne strony. Jak się okazało – na zawsze. Na dodatek Niemcy praktycznie nie mieli czym i kim bronić tych ziem. Dla obrony przeciwlotniczej Kwidzyna i rejonu budowy mostów pod Grabowem przeznaczono tylko jeden pułk artylerii przeciwlotniczej. Po jednym dywizjonie przeciwlotniczym rozlokowano na stanowiskach ogniowych w Górkach - po prawej stronie szosy do Rakowca, w Nowym Dworze Kwidzyńskim - obok budynku szkoły i w Kaniczkach, przy zakręcie drogi.
21 stycznia 1945 roku kwatera główna Armii Czerwonej wydała dyrektywę: 2 Front Białoruski ma za zadanie wyjść nad Zlew Wiślany i odciąć wschodniopruskie zgrupowanie od reszty wojsk niemieckich. Dyrektywa nakazywała również opanowanie lewym skrzydłem (siłami 70 i 65 armii) Wisły, od Kwidzyna do Fordonu (dzielnica Bydgoszczy), sforsowanie rzeki z marszu i uchwycenie przyczółka na lewym jej brzegu, a następnie kontynuowanie natarcia w kierunku zachodnim.
24 stycznia 1945 roku czołowe pododdziały 46 dywizji Armii Czerwonej wyszły na południowo-wschodnie i wschodnie rubieże obronne Kwidzyna. Podjęty przez 46 dywizję atak z marszu na Kwidzyn od strony wschodniej nie powiódł się. Dowódca dywizji zdecydował więc kontynuować natarcie ze wschodu 314 pułkiem, zaś pozostałymi dwoma pułkami piechoty: 176 i 340 oraz podporządkowanym mu 1476 pułkiem artylerii pancernej SU-76, obejść Kwidzyn od północy i przeciąć wszystkie drogi łączące kwidzyńskie i malborskie zgrupowania niemieckie. Realizując ten manewr obejścia 176 pułk wyszedł 25 stycznia na północny-wschód od Kwidzyna i opanował Tychnowy, wklinowując się na trzy kilometry w obronę przeciwnika. Wychodzi więc na to, że linia niemieckiej obrony przechodziła przez Kamionkę - Górki - Dankowo i Miłosną lub Bądki.
Sytuację rosyjskich żołnierzy uratowało wezwanie na siebie własnego ognia artyleryjskiego
25 stycznia 1945 roku sowiecki korpus pancerny przeszedł do odwodu 2 Frontu Białoruskiego, a jego miejsce zajął 8 korpus zmechanizowany gwardii gen. mjr A.N. Firsowicza. Jeszcze tego samego dnia korpus z marszu opanował Sztum i podszedł pod Malbork. 340 pułk wykonał większe obejście z północy i swoim 3 batalionem pod dowództwem kpt. Michalewa wyszedł nad Wisłę, w rejonie przeprawy promowej Janowo-Gniew. Ten manewr spowodował przecięcie wszystkich głównych połączeń między Kwidzynem i Malborkiem, co wywołało natychmiastową reakcję Niemców. Pułk został zaatakowany z dwóch stron: od Kwidzyna i od Malborka, siłami około 2 pułków piechoty, wspartych czołgami i artylerią. Mając dużą przewagę Niemcy zdołali przedrzeć się przez szyk bojowy 340 pułku oraz wspierającego go 1476 pułku artylerii pancernej i połączyć się. Szczególnie skomplikowana sytuacja wytworzyła się w nocy z 25 na 26 stycznia. W rejonie Gurcza, Pastwy i Podzamcza oddzielnie w okrążeniu znalazły się wszystkie trzy sowieckie bataliony 340 pułku, a nawet jego dowództwo wraz z dowództwem wchodzącym w skład dywizji 393 pułku artylerii. Zerwana została łączność batalionów ze sztabem pułku, ale wysłany do nich pluton zwiadowców przedarł się z meldunkami donosząc, że bataliony trzymają się mocno i odpierają wszystkie ataki. A walki były wyjątkowo zaciekłe. Batalion hałbic, który zajął zaimprowizowane pozycje w folwarku przy szosie, około 2 km. od Wisły, atakowany był od strony Gurcza przez duży oddział niemiecki z czołgami i artylerią. Gdy Niemcy wdzierali się już na pozycje baterii, sytuację uratowało wezwanie na siebie własnego ognia artyleryjskiego. W innej baterii haubic broniącej się w takich samych warunkach przed atakami od strony Kwidzyna, w którym Niemcy stracili około 200 ludzi, po nocnej walce pozostało przy życiu tylko 6 rannych artylerzystów. Rankiem 26 stycznia dowódca dywizji wprowadził do walki znajdujący się w drugim rzucie w Tychnowach 314 pułk. Poprzedzony 20 minutowym przygotowaniem artyleryjskim atak dwóch pułków - 314 i 340, odtworzył poprzednie położenie, a 340 pułk ponownie dotarł nad Wisłę koło Janowa. (...)
Więcej w bieżącym wydaniu Kuriera Kwidzyńskiego z dnia 23.01.2019 r.
Napisz komentarz
Komentarze