Wydanie książki opisującej losy dawnych Kresowiaków było ogromnym wysiłkiem nie tylko członków stowarzyszenia Kresowian, ale także bohaterów spisanych wspomnień i ich rodzin. Z rodzinnych archiwów udało się uzyskać zdjęcia sprzed II wojny światowej, listy z obozów jenieckich czy też z wojska. To wszystko trzeba było przejrzeć, przeczytać i wybrać te najcenniejsze, nie tylko dla samych autorów wspomnień. O trudach pracy nad książką opowiedział Jędrzej Krasiński, współautor publikacji. W słowach skierowanych do siedzących na sali bohaterów wspomnień podziękował im za to, że zdecydowali się podzielić swoimi przeżyciami z czytelnikami.
Będą dalej gromadzić materiały
-Przekazaliście nam bardzo cenną wiedzę a „Wspomnienia prabuckich Kresowian” niech będą wyrazem naszej wielkiej wdzięczności. Wydanie książki dokumentującej losy byłych mieszkańców Kresów Wschodnich było najważniejszym celem Prabuckiego Stowarzyszenia Kresowian od początku swojej działalności. Udało się to nam po dziesięciu latach. Mamy świadomość, że publikacja nie wyczerpuje tego tematu, dlatego planujemy dalsze gromadzenie materiałów dopóki są wśród nas naoczni świadkowie. Jesteśmy to winni tym, których już nie ma i tym, którzy dopiero po wielu latach zechcą poznać historię swoich rodzinnych stron – powiedział Jędrzej Krasiński.
Babcia nigdy nie chciała wrócić w rodzinne strony
Barbara Próchnicka, wnuczka Kresowianki Marianny Jakubowskiej, w krótkim streszczeniu zaprezentowała losy każdego autora wspomnień. Dla niej praca nad tą książką była niesamowitym przeżyciem. Historię swojej rodziny, jej pochodzenia znała z relacji babci, która urodziła się niedaleko Sarn, ale nie doczekała jej publikacji.
-Z wielkim niedowierzaniem słuchałam opowieści mojej babci. Czegoś innego uczono nas w szkole niż to co opowiadała. Dla niej Wołyń to kraj dzieciństwa, szczęśliwych lat, ale też kraj zniszczony przez wojnę i wielką tragedię, która się tam rozegrała. Babcia nigdy nie chciała wrócić na Kresy, ale zawsze z tęsknotą opowiadała o życiu na Wołyniu – podkreślała Barbara Próchnicka.
Więcej znajdziesz w najnowszym "Kurierze Kwidzyńskim"
Napisz komentarz
Komentarze